wtorek, 13 listopada 2012

opowiadanie#16


Opowiadanie#16 albo Drobne wątpliwości

Cierpki posmak w ustach próbuję zmienić przełykając ślinę; smakuje, jakbym przełykał korek od wina. Nieprzyjemnie, a to dopiero początek. W pomieszczeniu musi cuchnąć jak na dworcu, S. paruje alkoholem tak, że wisi nad nim niemal biała mgła, do tego głośno chrapie. Śpi na podłodze, na stercie moich ubrań, co mnie trochę zastanawia w pierwszej chwili, bo w większym, pustym pokoju jest rozkładana kanapa. Nie wnikam w to dłużej i pociągam za klamkę okna. Zima zdaje się trwać już dziesiąty miesiąc, a to dopiero listopad. Jak tak dalej pójdzie, to w moje urodziny na wiosnę jeszcze śnieg spadnie. Zimno, kurewsko zimno.
Z jednej strony czułem się przejechany walcem, z drugiej zaś nie chciałem dopuścić do bumelowania przez resztę weekendu. Poszedłem najpierw pod prysznic, który przerodził się w półtoragodzinną saunę parową. Kiedy stanąłem przed lustrem, czułem się wyraźnie lepiej. Powoli wycierałem się ręcznikiem i próbowałem coś zaplanować, ale myśli miałem miękkie jak topiony plastik. Kiedy wyszedłem z łazienki, S. Nadal spał, prawie w identycznej pozycji, w jakiej go zostawiłem, ściągnął tylko kołdrę z mojego łóżka – zapomniałem przymknąć okna. Zrobiłem to i zacząłem wyciągać spod niego ubrania, badając węchem, czy można je, mniej więcej, założyć. S. Nadal kimał jak zabity. Parę razy coś powiedziałem, ale odmrukiwał mi coś w pijackim śnie i ani myślał otworzyć oczu. Próbowałem? Próbowałem. Z czystym sumieniem przeszukałem kieszenie jego spodni i kurtki, aż znalazłem małe zawiniątko w aluminiowej folii. Otworzyłem ostrożnie, ale w środku była resztka prochu, a nie, jak sądziłem, resztka baksu. Rozejrzałem się po pokoju i dostrzegłem tiszercik z kieszonką na piersi – włożyłem w nią rękę i tym razem wyjąłem właściwy temat. Usiadłem w drugim pokoju, na przeciwko otwartych drzwi i spoglądałem co jakiś czas, czy się nie budzi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz