wtorek, 29 maja 2012

opowiadanie#08


Hejho,
kilka kosmetycznych zmian i wracamy z kolejnym odcinkiem, tym razem, już na stałe, w kooperacji z Ludwikiem Lisem, znanym szerzej jako STYLWARSZAWSKI. ENJOY!

Jej twarz przypominała pusty, nieumeblowany pokój. Chyba stuknięta. Miała wielkie, ciemne oczy, delikatnie podkreślone czarnym tuszem, przepełnione szczerą tępotą i smutkiem. Gorąco, jakiś typ ładuje się z kundlem do autobusu, śmierdzi. Dziewczyna patrzy na zwierzę i instynktownie kuli się przy matce. Trochę mi jej żal, ale akurat centrum, więc wysiadam. Dziś koncert chłopaków z Mokotowa, L. chyba kmini jakiś temat, więc jak coś ogarnie, to się przejdziemy, w końcu za frajer, K. jest współorganizatorem, więc mamy VIP wejściówę.
fot.Ludwik Lis/www.ludwiklis.com
I wiesz, to się czuje całym ciałem na raz, dreszcz przepływa po strunach żył od stóp po czubek nosa, bo jesteś w tej sekundzie szczęśliwy, a wszystko przez to, że kiedy minęliście się o kilka centymetrów, poczułeś zapach słodkich perfum i wyobraziłeś sobie że krzyczysz za nią: pięknie pani pachnie! Dziękuję – odśmiechuje. – Na którym to piętrze używają takich perfum i ona się śmieje, i nic nie odpowiada, a ty wiesz, że to wszystko niewinne żarty, filmowe banały, a skoro banały, to dochodzisz do najszczęśliwszego momentu epicentrum pięknej katastrofy, otwierasz drzwi windy i czujesz jej zapach, zapach tych perfum i opadasz lekko na ścianę, i jesteś szczęśliwy, bo to takie filmowe, jesteś taki filmowy, tak bardzo za tym tęsknisz.
Siedzimy na jakichś schodach w centrum, wczesny wieczór, ciepło, jemy pizzę, przez jakiś czas w milczeniu.
– Zajebiste.
– Co?
– Pizza.
– Dobra w chuj.
Patrzymy, przyglądamy się, co jakiś czas komentujemy. Miasto freaków, mówi, no, mnóstwo pojebów, odpowiadam.
– Zabawne – mówię.
– Co zabawne?
(...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz